...Dopiero dzisiaj pożegnałem ostatniego gościa Nocy DCD
.
Pewien biały człowiek musiał przedostać się przez las tropikalny w trzy dni, aby wręczyć komuś bardzo ważne rzeczy co zadecydować miało o jego przyszłości. Wszystkie bagaże dźwigało trzech Afrykaninów, kompletnie wyczerpanych i zszokowanych wielkim tempem trzydniowego marszu. Trzeciego dnia kiedy byli już bardzo blisko celu, czarni ludzie usiedli w cieniu drzew i nie chcieli zrobić ani jednego kroku więcej. Biały człowiek nie rozumiejąc zachowania najemników zapytał z olbrzymim zdziwieniem i oburzeniem o przyczynę zachowania. Wtedy jeden z czarnoskórych ludzi odparł z wielką godnością i spokojem: "Przez trzy dni maszerowaliśmy tak szybko, że teraz musimy usiąść i pozwolić żeby dogoniły nas nasze duchy."
Ostatniej soboty nasze duchy dogoniły nas, odnalazły nas w jednym miejscu i w jednym czasie. Zabrały nas w strony gdzie ziemia jest ciałem, woda jest krwią, powietrze jest oddechem a ogień jest światłem. Rytm jest jednością. Miłość jest wszędzie. To wszystko co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku dni z punktem kulminacyjnym w sobotnią noc jest dla mnie tak szczególne i intymne, że trudno mi cokolwiek werbalizować. Widzę i czuję silniej z każdą chwilą. Radość uczestników spotkania jest miarą jego sukcesu. Czuję się bezgranicznie zaszczycony, że mogłem gościć tak pięknych, dobrych ludzi. Zależało mi na tym, aby rytm, ludzki głos i obraz stały się jednym, byśmy w złączeniu odbyli podróż do głębi duszy, która wypowiada Prawdę. Tylko dzięki Waszej wrażliwości i cudownej czystości to wszystko stało się możliwe. Tak naprawdę znacznie więcej niż sto osób odpowiedziało w Zapiecku pięknem na piękno - byliśmy jednością; to echo pierwotnego i naturalnego stanu, w którym wszyscy ludzie są braćmi i siostrami. Czułem wszechogarniającą miłość i dobro; widziałem łzy wzruszenia i sam płakałem ze szczęścia. Przyjaciele z Niemiec, którzy pokonali przeszło tysiąc kilometrów, aby być z nami mówili mi później, że w życiu nie uczestniczyli w podobnej imprezie. Falujący tłum ludzi do muzyki Brendana i Lisy, przyjaciół wiedzących o naszym spotkaniu i nim przejętych był przywołaniem potężnej siły. Ta siła otworzyła umysł, by po raz kolejny uderzyć w bębny i jak zawsze nauczyć się nowego, bo to rozmowa poza intelektem. Kiedy patrzyłem wokół na zgromadzonych ludzi, którzy stojąc na stołach oglądali późną nocą "Baraka" i po dwóch godzinach zaczęli klaskać w dłonie - coś ścisnęło mnie w gardle, czułem dumę z Was wszystkich i dziękowałem Opatrzności, że tam byliście, że mogłem być razem z Wami. Kiedy następnego dnia w niedzielę wieczorem wspólnie z przyjaciółmi weszliśmy do Zapiecka gdzie zagraliśmy na afrykańskich i latynoskich bębnach w ramach WOSP - powitała nas burza oklasków i pytania o to kiedy kolejna Noc z DCD. To znaczy wiele. Chociaż to tylko słowa, chcę mocno z głębi serca podziękować wszystkim, którzy przybyli w sobotę do Łodzi i sprawili, że po raz kolejny marzenia stały się rzeczywistością. Bardzo gorąco pozdrawiam wszystkich ludzi z Warszawy, Rzeszowa, Krakowa, Lasku, Poznania, Wrocławia a w szczególności tych, z którymi nie miałem okazji tak naprawdę porozmawiać. Dziękuję, że jesteście. Bez Was tego wszystkiego by nie było. Od Was bije światło. Jesteście częścią mnie. Ja Was kocham.
Slan Anois
Mo choi acu
Do chara
Wojtek
PS. W poniedziałek przyszła do mnie "spóźniona" paczka od Saskii a w niej ostateczna wersja demo, które wspólnie z Ramonem nagraliśmy w Holandii w listopadzie ub. roku w drodze do Quivvy. Niezależnie od tego gdzie i kiedy, kolejna Noc DCD będzie doświadczeniem totalnym. A później już tylko mogą przyjechać do nas Umarli ;o))