Poniżej publikujemy najciekawsze opinie odnośnie polskiego koncertu
Dead Can Dance zaczerpnięte z naszego forum oraz komentarzy na Facebooku. Zachowaliśmy oryginalną pisownię. Zachęcamy do dalszych dyskusji.
Dla mnie było to pewnego rodzaju podsumowanie pewnego czasu w moim życiu, nie wyobrażam sobie lepszego. Brendan i Lisa są klasą, kategorią samą w sobie. Zasługują na to, aby kupić każdą ich płytę, iść na każdy ich koncert i bić im brawa na stojąco. Koncert z trzema bisami, wielka szkoda, że nie było przewidziane więcej, ale pewnie ludzie zostaliby tam całą noc.
Bardzo podobała mi się cisza na sali podczas koncertu: ludzie skupieni, wpatrzeni w scenę, jak podczas niezwykłego nabożeństwa. A już na końcu, podczas "Rising of the Moon" można to było odczuć wyjątkowo mocno.
Łukasz
Nie wiem jak to było słychać w dalszych rzędach, ale w 2 rzędzie zdecydowanie źle było jeśli chodzi o poziom basów ze szczególnym uwzględnieniem miażdżącego brzmienia stopy. W niektórych utworach było to na tyle męczące, że utrudniało odbiór muzyki...
Artur
Było przepięknie, a akustyka w 20 rzędzie była niesamowita. Basy w porządku, choć miałam wrażenie, że Ci z pierwszych rzędów właśnie mogą mieć kiepski odbiór. W 20 było cudnie - i jeśli chodzi o głos i jeśli chodzi o widok. Koncert jak dla mnie przepiękny, nie powstrzymałam łez słysząc głos Lisy...
Marta
Magia! Siedziałam w drugim rzędzie, poziom basów nie zepsuł mi odbioru, z trudem powstrzymywałam łzy, głos Lisy przenosił w inny świat, zresztą co tu dużo mówić - obydwoje (plus zespół towarzyszący) dali koncert, który przeniósł mnie na 2h w inny wymiar i pozostanie w głowie na dłuugoo
Ola
Największe wrażenie wywarła na mnie Lisa i jej wokalizy. Przy "Rakim", w połowie tak mniej więcej, kiedy zaczyna ona swój nieziemski śpiew się kurczę nawet popłakałem...ja, stary facet...
Poza tym, najpiękniejsze wykony to dla mnie oczywiście "The Host of Seraphim", "Sanvean", "Dreams Made Flesh", "Rakim", "Return of the She-King", ostatni bis- "Rising of the Moon" oraz brendanowskie "Song to the Siren". Oczywiście pozostałe utwory również niesamowite, żeby to było jasne.
Nic to, teraz to tylko czekać na nową płytę w przyszłym roku i ponowny koncert w Polsce za 2 lata
Polarbear
20 rząd był faktycznie super. Koncert doskonały. Nieziemski głos Lisy i porywający Brendana przeniósł mnie w inny świat. Doskonałość i perfekcja w każdym dźwięku i każdym ruchu. Wielu wykonawcòw powinno brać z nich przykład. Szkoda, ze ani w prasie ani w tv ani slowa na ten temat ale o zenujacych probach rozegrania meczu jak zwykle glosno...
Daria
Moje wrażenia - jest ich zbyt wiele by zacząć je opisywać powiem tylko, że od wczoraj znów tęsknię, bardzo tęsknię, aby znów zobaczyć DCD na żywo (proszę moderatorów strony, aby ponownie włączyli licznik do następnego koncertu w Polsce). To co usłyszałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Wiedziałem, że będzie Pięknie, Niepowtarzalnie, Wyjątkowo już przed koncertem, ale było PONAD TO WSZYSTKO!!!
Dziękuje DCD za magię dźwięków, przeniesienia zmysłów w inny wymiar Wszechświata i Wam za wspaniałą atmosferę na sali. Czekam i tęsknię, tęsknie i czekam ...
marco_pr
było bajecznie, Lisa wyglądala przecudnie jak anioł, wokal porażający, sunęła po scenie, muszę powiedzieć ze jak dla mnie lepiej zabrzmiały utwory z nowej płyty na koncercie a Kika została przedstawiona cudownie, nie mówiąc juz o Host of Seraphim, chodzę dzisiaj jak nieprzytomna , nie mogę sie pozbierać.
gosia853
Muszę przyznać, że po tym koncercie Anastasis nabrała dla mnie dodatkowego blasku. Koncert niesamowity i ludziom, którzy nie widzieli ich nigdy na żywo to raczej nie da się oddać tego klimatu. Wielce duchowe przeżycie jak dla mnie. Dziś usłyszałem pytanie, który koncert z kongresowej był lepszy, ten czy ten z 2005 roku i nie byłem w stanie udzielić odpowiedzi. Przed koncertem myślałem, że drugi raz nie będzie już dla mnie takim przeżyciem jak pierwszy i do tego brak paru kawałków na playliscie spowoduje, że porównanie będzie niekorzystne dla wczorajszego wydarzenia. Teraz wiem, że za każdym razem to dla mnie ogromne przeżycie. I już człowiek się zastanawia kiedy znów będzie mu to dane... boję się że nieprędko...
Chazar
Mówiąc krótko - koncert świetny. chyba nikt nie był zawiedziony było i magicznie i pięknie, jak zawsze. choć moim zdaniem wieczór miał zupełnie inny charakter niż ten sprzed 7 lat. wczoraj mieliśmy tour związany z nowym albumem. 7 lat temu to była prawdziwa reaktywacja, prawdziwe anastasis... czyste katharsis. jednakże nie chcę powiedzieć, że było słabiej - było po prostu zupełnie inaczej
nierika
Mój najlepszy koncert w życiu. Wiadomo brakuje kilku perełek, ale ja i tak jestem zakochany w Anastasis i szczęśliwy, że było mi dane dotknąć prawdziwej sztuki... Oczy się szkliły w wielu momentach, skupienie na widowni niesamowite, byłem z NAS Polaków dumny, naprawdę...3 bisy, walczyliśmy (choć wiadomo było, że się nie da) o 4 bis. Mogliśmy tam tak stać w nieskończoność. I te słowa Lisy na koniec: You're Beautiful, You're Fantastic, I Love You. My też Was kochamy! Dla takich Muzycznych Geniuszy warto żyć!
Nie mogę dojść do siebie...dzisiaj w domku cały czas Anastasis, Labirynth, Egg, Spleen, Within The Realm i reszta. Będziemy czekać...
A na razie The Carnival Is Over...
lauri
A ja się czuje trochę zawiedziony. Uważam, że przesadnie oszczędzono na rzeczach, na których nie powinno się oszczędzać. Krótko pisząc, za dużo było tam elektroniki, a za mało instrumentów z „duszą” nie podobały mi się podkłady i ta perkusja! W przeciwieństwie do perkusisty, który wywarł na mnie niesamowite, oczywiście pozytywne wrażenie. Lisa nie zawiodła i spełniła moje oczekiwania;) Kilka razy miałem wrażenie że Brendan zagłusza Lisę. Wprawdzie liczyłem na więcej starych utworów cóż było jak było. Cieszę się, że zagrali Return Of The She-King gdybym usłyszał ten utwór z prawdziwymi trąbkami, skrzypcami itd. ehh…może dobrze bo pewnie wyglądałbym jak kobra przed zaklinaczem węży;)
Karol
6 osobowy skład (było na co popatrzeć i przede wszystkim posłuchać!) olbrzymia różnorodność instrumentów , efekty wizualne (bardzo oryginalne było zagranie z wielkimi cieniami padającymi na boczne balkony sali) i przede wszystkim prawdziwe emocje. Ogólnie większe wrażenie zrobił na mnie Brandon niż Lisa. Z jednym wyjątkiem -ostatni utwór na bisach- Rising of the moon i to niezwykłe obniżenie dźwięku głosu przez Australijkę w końcowej części utworu, nigdy nie słyszałem czegoś takiego. Najlepsze utwory na koncercie to jednak te z Anastasis szczególnie Children of the sun, który dotychczas nie był moim faworytem. Podobały mi się również chórki, zarówno wykonywane przez głównych solistów jak i parę klawiszowców. No i moment w którym przy perkusji nagle pojawiła się trójka ludzi główny pałker Dan Gresson, David Kuckhermann ( od różnych instrumentów ) oraz sam maestro
Brendan Perry. Oj momentów było wiele i ta publika naprawdę wspaniała, jak trzeba to była grobowa cisza jak był czas to gorąco klaskała. Niezapomniany wieczór!
Rydwan
Brendan zdominował występ, ale nie ukrywam, że bardziej czekałem na spotkanie z głosem Lisy, to jest niesamowite, ktoś kto na żywo nie słyszał jak swoim vocalem tnie powietrze, tak swobodnie, naturalnie zmieniając klimat - niech żałuje.
Zgodzę się z przedmówcą, ostatni bis to perełka, najbardziej ekspresyjne wykonanie, nie słyszałem lepszego utwory DCD koncertowo, choć już kilka koncertów widziałem, ale...
no właśnie -
- Kongresówka nie nadaje się do tego rodzaju imprez, akustyka fatalna, szkoda gadać,
- scenografia, iluminacje - lepiej żeby ich nie było
- co do DCD- tyle ile mogli to wycisneli z tej sceny/sali, choć parę kiksów było
- akurat co do perkusisty mam inne zdanie - ten kto cokolwiek zna się na tym instrumencie widział co ten gość "potrafił", niewiele...
To i tak nic, nie ważne.
To był niezapomniany koncert, tak już zostanie
Merve
Przyznam, że koncert mnie powalił także z innych powodów - siedziałem sobie w 1 rzędzie i co prawda wrażenia odsłuchowe były niestety gorsze (zbyt wielkie basy) to jednak widok
Lisy Gerrard i Brandana na wyciągnięcie ręki robił niesamowite wrażenie. Po prostu pierwszy raz widziałem artystów tak spełnionych i zupełnych. Lisa wprost raziła jakąś taką dostojnością, zaś od obojga biła taka harmonia i spokój, że dopiero dzisiaj próbuję odbudować obrazy z koncertu. Sądząc po ich kondycji muzycznej i wywiadach - wierzę, że jeszcze do nas przyjadą. Ostatni kawałek jaki Lisa wykonała na 3 bis tylko zaakcentował, że w sumie to nie był koncert, a totalna magia.
Kudlacz4
„Ta muzyka została stworzona by trwać”- na pewno będzie trwała we mnie , w moim sercu, w mojej głowie przez resztę moich dni. Już bardzo, bardzo tęsknię za każdą minutą spędzoną z DCD na żywo, za światem, który oni tworzą, jakże oderwanym od rzeczywistości.
Głos Lisy jest czysty i krystaliczny, wychodzący poza wszelkie schematy. Lisa wyglądała jak Anioł. Patrząc na nią trudno nie wierzyć, że anioły nie istnieją. Nie mogłam od niej oderwać wzroku. Natomiast aksamitne dźwięki Brendana są tak poruszające, sprawiają że uciekam w swój własny świat, w którym jest tylko miejsce na miłość i muzykę. Jak bym miała sobie wyobrazić Raj to na pewno zobaczyłbym tam Lisę i Brendana śpiewających w Jego wrotach.
Atmosfera udzieliła się publiczności, każdy w skupieniu przeżywał na swój własny sposób tą muzyczną ucztę dla duszy. Panowała niesamowita cisza wśród publiczności, nikt nie śmiał jej przerwać, za co całej widowni dziękuję. Dzięki temu nas wszystkich spotkała nagroda : Lisa swoim iście niebiańskim głosem powiedziała „ You are beautiful and I love you”. Warto było czekać na to spotkanie tyle lat. Tylko jak teraz żyć? Chyba tylko miłością.
M.M.