Menu
Szukaj
Witaj
Strona domowa
Aktualności 2024
|
Wytwórnia 4AD
|
Dead Can Dance :: Forum :: DEAD CAN DANCE :: Dyskusja ogólna |
|
<< Poprzedni | Kolejny >> |
Wywiad z Lisą Gerrard 2007 dla empik |
Moderatorzy: akogo, Mateusz, Ewa
|
Autor | Odpowiedzi | ||
berg |
| ||
Dołączył: 27 sie 2012 20:41 postów: 20 | Rozmawiam z Lisą Gerrard, sławną australijską wokalistką, współzałożycielką legendarnego Dead Can Dance. Ostanie solowe dzieło Australijki to "The Silver Tree" z 2006 roku. 12 lutego 2007 roku do sklepów trafiła kompilacja najważniejszych utworów Lisy Gerrard, kobiecej połowy duetu Dead Can Dance. Kompilację zatytułowaną po prostu "Best Of..." wypełnia 15 kompozycji. Numery wybrano spośród solowych dokonań artystki jak i nagrań Dead Can Dance. AG - Jesteś uważana za najbardziej wpływową kobietę – kompozytora muzyki filmowej. LG - Nie rozgraniczam sztuki na kobiecą czy też żeńską… AG - Uważasz, że dzielenie muzyki na kobiecą i męską jest co najmniej niewłaściwe? LG - Tak właśnie sądzę. AG - Jesteś wrażliwą, uduchowioną osobą.. Czy nie przeszkadza ci to w „tej branży”? LG - Tak, trochę przeszkadza. Ale z upływem lat nabiera się zdolności, wytwarza się mechanizmy, które pozwalają na ukrywanie się, rozumiesz? Polega to na swego rodzaju kamuflażu emocjonalnym, czy też możliwie największym wyłączaniu się ze świata, kiedy trzeba. Trzeba nauczyć się oddzielać emocje związane ze sztuką od pracy. AG - W jednym z wywiadów przeczytałam, że Twoją inspiracją jest Zbigniew Preisner. LG - Uwielbiam wschodnio-europejskich kompozytorów. Przepadam za kompozytorami rosyjskimi, jak Strawiński. Bardzo lubię Preisnera jako osobę, jest też imponująco silną osobowością. Jest człowiekiem ogromnej pasji, oddany wizji swojej sztuki i tego co robi. Próbowałam nawet współpracy z nim, chciałam popracować nad tym, co już stworzył, jednak nie był zachwycony rezultatem. AG - Jak to? LG - Tak, widzisz to bardzo trudne dla mnie. Ja nie jestem w stanie zapanować nad moja praca. Jestem tylko sługą. To co tworzę, jest do pewnego stopnia automatyczne. Robię tylko to, co wydaje mi się słuszne. Jest to zupełnie inny poziom dyscypliny twórczej. I to może być przeszkodą we współpracy z drugim człowiekiem. Zwłaszcza jeśli jest to człowiek o tak silnej osobowości, tak pewny tego, czego chce dokonać, co stworzyć. Wtedy należałoby się tej wizji podporządkować. Nie jest to współpraca polegająca na wzajemnej niepewności efektu – ta druga osoba nie czeka wtedy na to, co chcesz zaprezentować, a ma wizję, której się trzyma ściśle. Preisner był wyjątkowo pewny. Było to dla mnie wadą tej współpracy. Niemożliwym jest dla mnie wypełnianie czyichś oczekiwań, potrzebuję swobody. Nie władam nad muzyką, którą tworzę. Więc czasami współpraca dwóch indywidualności nie może się udać, i w porządku. Tak to już jest. Jeśli jesteśmy szczerzy wobec siebie, tacy musimy pozostać. I jeśli nie zadowalacie się wzajemnie to dlatego, że oboje pozostaliście szczerzy w tym co robicie. A to jest, jakby nie patrzeć, ogromna zaleta. AG - Płyta „Siver Tree” pełna jest odniesień do kosmosu. Dlaczego? LG - Bo chcę zrozumieć swoją śmiertelność. Chcę zrozumieć w jaki sposób oddziałują na mnie sny i ta część świata, która rządzi podświadomością. Jestem w końcu artystką. I widzisz, tak to już jest. Wiem, że to brzmi jak frazes, banał, kiedy ludzie mówią „jestem artystą”. Ale to jednak ma swoje znaczenie. Prawda zawarta w zdaniu „jestem rolnikiem” jest bardzo jasna. Przekaz jest klarowny, kiedy mówisz „jestem piekarzem”. Artysta natomiast nie ma jasnej definicji. To ktoś, kto opisuje te sfery świata, które są niedefiniowalne, tak jak on sam. I robi to w sposób szczery. Żeby pokonać artystę, trzeba być kłamcą, doskonałym kłamcą. Bo materią, z której tworzy artysta, są prawdy absolutne. Nie są to składniki tak oczywiste, jak te, których używa piekarz. Nie można codziennie przyjść do pracy i bez żadnej refleksji, bez ryzyka, użyć tej samej dawki mąki i wody. Nie ma tu jakichś jasnych zasad, jak czas rośnięcia ciasta i czas trzymania go w piecu. Muzyka to nie chleb. To prawda, że tak jak chleb z wielu różnych przetworzonych składników powstaje też muzyka. Tyle, że tu nie żadnego przepisu. Wiesz, jest to seria przypadków, zbiegów okoliczności, które w jakiś sposób jednak prowadzą nas do zobaczenia prawdy. I to otwiera te ścieżki, które prowadzą do serca, wywołują wzruszenie. Tak działa prawda – porusza ludzkie emocje. Dzięki temu możemy sobie przypomnieć kim w rzeczywistości jesteśmy. W rzeczywistości pozbawionej tego wszystkiego, co jest otoczką – oczekiwań innych ludzi, pieniędzy, niezapłaconych rachunków za światło czy tym podobnych przyziemności. Możemy na moment oderwać się od tego co materialne, oderwać od spraw maluczkich. Na krótką chwilę mamy kontakt z tym, co prawdziwe, absolutne, nieśmiertelne. Rolą muzyki jest przygotowywanie serca na przyjęcie prawdy. Tak, abyśmy potrafili tę prawdę rozpoznać, kiedy już się o nią otrzemy. AG - Jesteś osobą zaangażowaną ekologicznie, prawda? LG - Oczywiście. Bo jeśli z ziemi znikną nasze żaby, pająki, muchy, to w końcu znikniemy i my. Nie będziemy mogli już tu żyć. Nadszedł już czas, żeby porzucić naszą kulturę jaskiniową, bezmyślnie wykorzystującą zasoby Ziemi. Trzeba powrócić do lasu, do drzew. Kiedyś las nazywaliśmy naszym domem. A teraz częściej oglądamy go z monitora komputera. AG - Ale mimo to, używasz komputera w swoim studio… A co myślisz o Internecie, telefonach, cywilizacji? LG - Jestem silnie przekonana, że możemy współistnieć – cywilizacja i natura. Wiesz, chodzę codziennie w głąb ogrodu, który okala mój dom. Medytuję tam. Dookoła mnie mieszka absolutnie niesamowita kolonia żab. Są ich tam miliony milionów. Wszystkie w na terenie mojej posiadłości. Ale spoza ich rechotów mogę czasem usłyszeć samochód. Więc kiedy medytuję, albo rysuję, i każda racjonalna myśl jest usunięta z mojej głowy, lub kiedy leżę wśród żab i nasłuchuję ich śpiewu, słyszę samochód, który jest daleko, daleko, daleko ode mnie. Ale to świadczy o tym właśnie, że możemy współistnieć. Że samochody i żaby nie są swoimi wrogami. Możemy to wszystko połączyć jednak tylko pod warunkiem, że będziemy zachowywać się delikatnie. Delikatność jest kluczem. Problemem są tylko pieniądze. W komputerach nie ma nic złego. To, że rozmawiamy teraz przez telefon jest fantastyczne. Nie ma nic złego w elektryczności ani technologii. Nawet w samochodach i benzynie. Ale nie wolno mordować czyichś rodziców tylko po to, by jeździć samochodem. Musimy zachowywać delikatność. I tu właśnie leży odpowiedzialność artysty – musi przypominać ludzkości, że wszystko można robić delikatniej, łagodniej. Muzyka łagodzi, to jest moją powinnością jako artystki. AG - „The Silver Tree” to bardzo smutna płyta. Czy jesteś aż tak smutną osobą? LG - Zawsze pamiętaj jedną rzecz, o której ci opowiem. Jeśli patrzę na las, umierający las w Borneo, i widzę nagie kikuty drzew… albo kiedy rozpaczam nad losem istot, którym ktoś nagle odmówił prawa do życia… to w końcu jednak widzę i innych ludzi, którzy śpieszą tym istotom z pomocą. Zawsze zjawiają się ludzie, którzy mają siłę, by organizować sierocińce, obozy pomocy, czy też pomagają i przeciwdziałają złu w inny sposób, i to ci ludzie dają mi nadzieję. Widzisz, teraz wszyscy patrzymy na zewnątrz, zamiast do środka. I okropnie się boimy. Jesteśmy przerażeni światem. Kiedy nagrywałam „Silver Tree”, to była płyta płaczu, krzyku. Tak ją nazwano. Tak, jest smutna. Zgoda, jest utrzymana w ponurym nastroju. Jest ciemna. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale taki był wtedy czas. I nadal jest. I kiedy mieszkasz w tak bogatym kraju jak Australia, w jakim mieszkam ja, wiesz jakie jest największe zagrożenie? Wszystko przeradza się w faszyzm. Naprawdę, obawiam się faszyzmu w moim kraju. Będziemy faszystami. Bo jesteśmy tacy zamożni. I trzeba temu ze wszystkich sił przeciwdziałać. Musimy mieć jakiś element biedy w sobie, pokory, by zapobiec takiemu nieszczęściu. Trudno mi powiedzieć, jak to osiągnąć. Jak artysta to osiąga. Nie może to być przecież żaden odgórny nakaz, bo to też zakrawa na faszyzm w czystej postaci. Ta pokora musi wypływać z wnętrza, z człowieka. Musimy znaleźć sposób na to, żeby rodziny od wewnątrz przeciwdziałały brakowi pokory. Okropne jest to, że w teraźniejszej kulturze dzieci są traktowane jak najważniejsze istoty chodzące po ziemi. Są zapatrzone w siebie, bo to rodzice ich tego uczą. Oczywiście, kocham i uwielbiam moje dzieci, jednak muszą wiedzieć, że są tylko częścią składową wszechświata, a nie jego największym skarbem. Muszą mieć w sobie pokorę, żeby nie stać się okrutnymi. Żeby nie wpaść w pułapkę faszyzmu. Żeby szanować innych, żeby ich umieć kochać i uwielbiać. Nie wolno im wpajać, że są jedynym, co ma znaczenie. I nie jest to zadanie łatwe, bo sama wobec swoich dzieci nie umiem być obiektywna. Nie zawsze umiem być pokorna jako matka. Staram się zainteresować ich problemami świata, ale zawsze słyszę, że one ich nie obchodzą. Nie jest to łatwe, wzbudzanie tej świadomości ekologicznej czy politycznej, tak w moich dzieciach jak i w odbiorcach mojej sztuki, ale myślę, że jakieś nasiona prawdy zawsze w nich zostają i być może z czasem zaczną kiełkować. Ag. 2007 | ||
Powrót do góry | | ||
Dead Can Dance - Utrecht 1988
Licznik odwiedzin
Dzisiejsze odwiedziny tej strony: ogółem: 0 unikalnych: 0 Dotychczasowe odwiedziny tej strony: ogółem: 22268 unikalnych: 3682 Wszystkich odwiedzin serwisu DeadCanDance.eu: ogółem: 493226 unikalnych: 140917 | Wybrane utwory
Bootlegi Dead Can Dance
|
| Strona główna | Skład grupy | Dyskografia | Biografia | Galeria 2012 | | Historia DCD | Filmografia | Zdjęcia do pobrania | Teksty | Bootlegi | | Galeria | Publikacje | Kontakt | Forum dyskusyjne | | Lisa Gerrard & Brendan Perry | Historia Dead Can Dance | Kanał | | | Prawa autorskie © DeadCanDance.eu 2006-2024 | | Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów zawartych na niniejszej stronie - ZABRONIONE | | Facebook Fan Page| |
Dead Can Dance - 1984 Garden of the Arcane Delights - 1984 Spleen and Ideal - 1985 Within the Realm of a Dying Sun - 1987 The Serpent's Egg - 1988 Aion - 1990 Into the Labyrinth - 1993 Toward the Within - 1994 Spiritchaser - 1996 Anastasis - 2012 In Concert - 2013 Dionysus - 2018 | ||||||||