Menu
Szukaj
Witaj
Strona domowa
Aktualności 2024
|
Wytwórnia 4AD
|
Dead Can Dance :: Forum :: DEAD CAN DANCE :: Dyskusja ogólna |
|
<< Poprzedni | Kolejny >> |
Wywiad z Lisą Gerrard dla onet.pl |
Moderatorzy: akogo, Mateusz, Ewa
|
Autor | Odpowiedzi | ||
berg |
| ||
Dołączył: 27 sie 2012 20:41 postów: 20 | Dead Can Dance - intymne pytania Kochali się, rozstawali, by się zejść, rozstać, znowu zejść. Historia ich wzajemnych relacji mogłaby zaowocować ciekawym filmem obyczajowym. Mogłaby, ale pewnie nigdy nie zaowocuje, bo oboje mocno chronią swoją prywatność, a ze światem porozumiewają się przez swoją sztukę. Dead Can Dance - wyjątkowa nazwa na mapie muzyki alternatywnej. Nazwa, która niedawno powróciła do świata za sprawą pierwszej po 16 latach studyjnej płyty - "Anastasis", pierwszej po kilkuletniej przerwie trasy koncertowej. I są szanse na to, że Dead Can Dance pozostaną z nami na dłużej. Bo liczy na to zarówno Brendan Perry, jak i Lisa Gerrard. A skoro oboje myślą w tym samym kierunku, nie pozostaje nam nic innego, jak tylko być dobrej myśli. Brendan i Lisa stworzyli wspólnie mnóstwo niesamowitej muzyki, będącej amalgamatem różnych stylistyk i kultur oraz wzorcem dla masy wykonawców. Czerpią nie tylko z muzyki, lecz również z mitologii, filozofii, poezji, tworząc sztukę jedyną w swoim rodzaju, rozpoznawalną, wywołującą u odbiorców szczególne emocje, zabierającą ich w podróż, której się nie zapomina. Kiedyś byli parą w życiu i na scenie. Dziś mieszkają daleko od siebie, ale łączy ich przyjaźń i artystyczne porozumienie, którego zabrakło w 2006 roku, kiedy po powrotnym tournée Dead Can Dance wszyscy liczyli na nowy studyjny materiał, a okazało się, że Lisa i Brendan nie są w stanie się dogadać. Ale minęło parę lat i stworzyli nową płytę, znowu koncertują przyciągając tłumy fanów, ponownie pojawią się w Polsce (15 października 2012 w Sali Kongresowej; biletów oczywiście już dawno nie ma). O tym, jak doszło do tego, że zespół Dead Can Dance wrócił, o tym, co wciąż przyciąga ludzi do muzyki grupy oraz paru innych kwestiach, opowiedziała Lisa Gerrard. Czasu było, niestety, niewiele, a Australijka mówi dużo, ciekawie i chętnie. Artystka, zwykle chroniąca swoją prywatność, podzieliła się z nami również pewną informacją na temat swojej córki. Lesław Dutkowski: Wiem, że trasa Dead Can Dance przebiega świetnie, wiele koncertów jest wyprzedanych na miesiące do przodu. Wygląda na to, że bez względu na czas, na panujące trendy, wasza muzyka zawsze znajduje miejsce do serc słuchaczy. Czy kiedykolwiek próbowałaś sama sobie wytłumaczyć, skąd bierze się to nieustanne zapotrzebowanie na muzykę Dead Can Dance? Dlaczego tak się dzieje, że zdobywacie kolejne pokolenia słuchaczy? LISA GERRARD: To jest jak historia starej miłości. Dla mnie i Brendana, jak i dla fanów. Jeśli chodzi o nas, zaczynaliśmy z Brendanem mając 17 lat. Niemała część publiczności, która przychodzi na nasze koncerty, jest z nami od samego początku. Muzyka, którą tworzymy, to także przejaw naszej miłości. My kochamy to, co tworzymy, czujemy miłość do muzyki z różnych zakątków świata. Także do różnych kultur, mitologii, filozofii, literatury, bo to również jest istotna część tego, co robimy. Oprócz tego wydaje mi się, że nasza muzyka tworzy swoisty rodzaj intymnej relacji z fanami. Tworzy się jakiś wyjątkowo emocjonalny kanał komunikacji z nimi. Stąd, moim zdaniem, bierze się zaufanie fanów do nas i naszej muzyki. A ono jest niezwykle istotne. Ludzie muszą nam ufać, aby wybrać się z nami w podróż, czyli oddać się naszej muzyce. Z artystycznego punktu widzenia ważne jest też to, że nie bezcześcimy tego, co robimy, nie wykorzystujemy do takich granic, poza którymi nasza sztuka przestaje działać. Mamy z Brendanem artystyczne dusze i chcemy funkcjonować tak jak to się dzieje teraz aż do 70. roku życia albo dłużej. Nie zaskakuje mnie to, że wciąż działamy ani to, że ludzie wciąż kochają to, co tworzymy, a my kochamy ich. Zaskakuje mnie zaś to, że wokół wciąż dominuje muzyka świata zachodniego, którą bezcześci się na różne sposoby, a przecież mamy taką wielką skrzynię skarbów, jakimi są rozmaite dźwięki z wielu kultur, z różnych stron świata. Dead Can Dance stara się tę skrzynię otwierać i z wielką ekscytacją badać, co jest w środku. Potem chłoniemy to, co poznaliśmy, przepuszczamy przez siebie i uwalniamy w postaci naszej sztuki. W ten sposób powstaje coś wyjątkowego, zupełnie nieprzystającego do dźwięków dominujących w kulturze Zachodu. Słuchając płyty "Anastasis" mam odczucie, że między tobą a Brendanem była w studiu magia. Ale w przypadku tak wyjątkowego wykonawcy, jakim jest Dead Can Dance, magiczne momenty powinny zdarzać się również podczas koncertów. Mając za sobą już paręnaście koncertów z trasy, możesz powiedzieć, że istnieje na scenie magiczne porozumienie między tobą a Brendanem? Z pewnością tak. Ale chciałabym podkreślić, że tu nie są ważne te magiczne chwile między nami, lecz również takie wzajemne połączenie przez muzykę w abstrakcyjnym sensie. Tego oczywiście w fizycznym świecie nie można zauważyć. Na pewno między mną a Brendanem iskrzy na scenie. W sensie artystycznym. Jest też porozumienie muzyki i widowni, nasze i widowni. To również wspaniały czas dla mnie i dla Brendana, aby rozwijać naszą współpracę. Bo nagranie płyty to jedna sprawa, a występy na żywo to coś zupełnie innego. To esencja naszego działania. Nawiązując w pewnym sensie do twojego poprzedniego pytania - myślę, że właśnie występy na żywo sprawiają, że działamy, a ludzie chcą nas oglądać. Mieliśmy też z Brendanem szczęście w tym sensie, że zawsze udawało nam się współpracować na scenie z wieloma fantastycznymi muzykami. Na pewno to nie pozostało bez wpływu na fascynację ludzi naszą sztuką. Wydaje mi się, że wiele osób przychodzi na nasze koncerty także po to, aby przekonać się, kto będzie z nami na scenie, jacy muzycy, i co z tego wyniknie. Zadedykowaliście płytę "Anastasis" Hugo Bergerault. Niestety, ani strona Dead Can Dance, ani fora internetowe o zespole nie zawierają informacji na jego temat. Możesz powiedzieć kim był Hugo? To smutna historia. Hugo był bratankiem Brendana. Niedawno zmarł na raka. Wiem, że kompozycje Brendana to jego wyłączna działka, ale może wiesz, czy któreś z nich zainspirowała śmierć Hugo? W tekstach Brendana sporo jest o człowieku, o przemijaniu... Większość kompozycji, które Brendan śpiewa na płycie, napisał niedługo przed tym, jak chłopiec zmarł. Nie wydaje mi się, aby jego śmierć znalazła odbicie w kompozycjach Brendana. Ale oboje jesteśmy pod silnym wpływem tego, co przynosi nam życie. Pojawiają się pytania, znikają, pojawiają się kolejne. Staramy się na nie reagować poprzez naszą sztukę. Kiedy rozmawiałem z tobą w 2008 roku i zapytałem o możliwość reaktywacji Dead Can Dance i nowej muzyki, wyraziłaś wątpliwości, uzasadniając to tym, że za bardzo z Brendanem oddaliliście się od siebie artystycznie. Minęło parę lat i jesteście, wydaliście bardzo dobrą płytę, gracie udaną trasę. Jak wyglądał proces waszego ponownego dochodzenia do artystycznego porozumienia? Czy było coś takiego, co zdecydowało, że znów jesteście razem? To zaczęło się podczas pożarów, które nawiedziły Australię. Brendan skontaktował się ze mną, ponieważ dowiedział się, że pożar dotarł również do mojej posiadłości. Bał się, że coś mi się stało. Wtedy uświadomiliśmy sobie, że tak naprawdę nie ma żadnego powodu, abyśmy nie komunikowali się ze sobą. W końcu przecież byliśmy i jesteśmy przyjaciółmi, i wiele razem przeszliśmy. Kochamy to, co wspólnie stworzyliśmy. Skorzystaliśmy więc z okazji, aby znowu się spotkać, zagrać stare utwory na żywo, by przekonać się, czy jest szansa na to, abyśmy jeszcze coś razem nagrali. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że warto postarać się przezwyciężyć różnice i spróbować ponownie. Okazało się, że możemy razem pracować. W przeciwnym wypadku płyty "Anastasis" po prostu by nie było. To dla nas bardzo ekscytujący czas. Zawsze wierzyliśmy w to, co robiliśmy, zawsze stawialiśmy sobie poprzeczkę najwyżej jak to tylko możliwe. Nie uznawaliśmy żadnych kompromisów i wydaje mi się, że to jest kolejny powód, dla którego muzyka Dead Can Dance wciąż znajduje odbiorców. Oprócz wspomnianych już szczerości i zaufania, jakie panują między mną a Brendanem i między nami a publicznością. Nie funkcjonujemy w oparciu o jakiekolwiek formuły, nigdy nie kierowały nami pieniądze. Wiem, że płytę "Anastasis" nagrywaliście w Irlandii, w studiu Brendana, które wcześniej było kościołem. Irlandia słynie również z pięknych krajobrazów, pełnych zieleni. Ty pracujesz w wyjątkowy sposób, reagujesz głosem na dźwięki, które słyszysz. Czy miejsce, w którym nagrywasz i jego otoczenie, natura, mają wpływ na to, jak śpiewasz? Na pewno bardzo działają na mnie dźwięki, które dochodzą z lasu. Wystarczy przyjrzeć się temu, co tworzyłam sama i z Brendanem przez te wszystkie lata, aby się o tym przekonać. Aczkolwiek nie wiem, czy miało lub ma to jakikolwiek wpływ na to, jak śpiewam. Dla mnie te chwile, w których nagrywam, są bardzo silnie naznaczone emocjami. To jakby budowanie abstrakcyjnego pomostu między moim głosem, a tym, co dzieje się w moim sercu. Ale raczej to, co robię, to bardzo emocjonalna odpowiedź na muzykę, którą w danej chwili słyszę. Nie sądzę, by w tych chwilach zbyt często pojawiała się u mnie inspiracja czymś innym. Każdy z nas ma w sobie takie muzyczne centrum. Miejsce, które reaguje na dźwięki, na różne rodzaje sztuki, wyzwala w nas chęć do tańczenia, bawienia się i w ten sposób wytwarzania poczucia wspólnoty. Wydaje mi się, że u mnie właśnie to miejsce przede wszystkim odpowiada za to, co robię z moim głosem. Brendan powiedział, że jak tylko zakończy się trasa koncertowa, chciałby zacząć myśleć o kolejnym albumie Dead Can Dance. Biorąc pod uwagę to, jak bardzo napięty jest twój kalendarz, rzeczywiście jest szansa na to, że w niedalekiej przyszłości doczekamy się kolejnej płyty Dead Can Dance? Rozmawialiście już może na ten temat? Na tym etapie musimy podchodzić do tego bardzo delikatnie i obserwować, jak się wszystko potoczy. W przeszłości nagrywaliśmy albumy wyłącznie dlatego, że wspólnie odczuwaliśmy potrzebę podzielenia się czymś. Wszystko tak naprawdę zależy od tego, jak przez te nadchodzące miesiące się rozwiniemy, w którą stronę pójdzie nasze myślenie. Na razie oboje wiemy, że będziemy na trasie koncertowej do czerwca 2013 roku. To mnóstwo czasu, a po drodze na pewno czeka na nas wiele wyzwań. Mamy wielką nadzieję, że ponownie coś wspólnie stworzymy. W zasadzie już na tym tournée zaczęliśmy komponować nowe rzeczy i przenosić je na scenę. Szukając inspiracji do płyty "Anastasis" odbyliście mentalną podróż w czasie, do czasu waszych początków w Australii, gdzie mieszkaliście w multikulturowej dzielnicy, pełnej dźwięków greckiej, tureckiej, orientalnej muzyki. Czy ta podróż przywołała w tobie jakieś konkretne wspomnienia dotyczące piosenek, ludzi, zdarzeń? Oczywiście! Jest się tym, kim się jest dlatego, że ukształtowały cię rozmaite sytuacje, które pojawiły się w całym życiu. Niektóre z nich mogą być bardzo oczywiste i wywoływać w głowie jednoznaczne obrazy z przeszłości, inne niekoniecznie. Wiem, że Brendan myśli podobnie. Na nas zawsze wielki wpływ miała muzyka arabska, śródziemnomorska. Dźwięki instrumentów z tych regionów. Na niektórych potrafię zagrać. Brendan ma na tym polu większe umiejętności ode mnie. Potrafi zagrać na różnych instrumentach perkusyjnych i strunowych. Oboje z Brendanem pochodzimy z kultury, która znajduje się bardzo daleko od reszty świata, choć on oczywiście od lat mieszka w Irlandii. Ale dorastaliśmy w Australii, w środowisku wielokulturowym, a w nim chłonęliśmy przebogatą paletę muzyczną. To było niczym skrzynia skarbów. Muzyka grecka, turecka, arabska, francuska, holenderska. Do tego koniecznie muszę dodać, że mieliśmy również kontakty z Aborygenami. Urodziłam się w Australii i wiem, że tutaj jest coś wyjątkowego. Jeżeli ktoś szuka miejsca, w którym chciałaby podziwiać nieskażoną niczym naturę, powinien wybrać się właśnie tutaj. Tutaj jest coś szczególnego w powietrzu. Coś, co sprawia, że masz ochotę porozumiewać się ze swoim naturalnym otoczeniem. Gdy pochodzi się z takiego miejsca, pewne sprawy pojawiają się w tobie automatycznie, podświadomie. Jeżeli przez całe życie jesteś poddany działaniu czegoś, trudno, aby nie pozostawiło to śladu. Ja niczego nie muszę wymyślać, pewne emocje po prostu są we mnie właśnie dlatego, że jestem z Australii i wychowywałam się w konkretnym miejscu. Za każdym razem, gdy pojawia się perspektywa wywiadu z tobą, sprawdzam twoją dyskografię i jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak dużo pracujesz. Jeśli nie nagrywasz z Dead Can Dance, to działasz solo albo z kimś współpracujesz, albo komponujesz jakąś ścieżkę dźwiękową. Bardzo jestem ciekawy, jak odbudowujesz swoją energię? Bo mam wrażenie, że pracujesz niemal non stop, więc pewnie nie masz za wiele czasu dla siebie i swoich najbliższych. Wypracowałaś jakąś rutynę, metodę szybkiego ładowania baterii? Odpowiadając na fragment twojego pytania dotyczący najbliższych mi osób powiem, że zdecydowałam się mieć moją córkę przy sobie. Jest ze mną na trasie i pracuje jako moja osobista asystentka. Tak więc mamy wiele czasu dla siebie (śmiech). Już dawno zdecydowałam, że będę mieć studio w swoim domu, więc jeśli pracuję nad muzyką, moi najbliżsi są zawsze blisko mnie. Nigdy tego nie zmienię. Tak więc mogę być blisko nich i jednocześnie zarabiać pieniądze. Jeśli ma się artystyczną duszę, a taką mam, trzeba pracować nieustannie. Gdy nie pracujesz, odczuwasz brak poczucia równowagi. To trzeba zrozumieć. Kiedy jesteś artystą musisz się napędzać do pracy. Nie wyobrażam sobie, abym miała szaleć na imprezach, a potem nie wiedziała, co z sobą zrobić i myślała o samobójstwie. Straszna perspektywa. Żeby nie zwariować, trzeba ciągle pracować. Biznes filmowy rządzi się swoimi prawami. Trzeba w nim przestrzegać terminów, pracuje się pod presją. Czy kiedy siadasz do pisania muzyki filmowej stosujesz inną metodę pracy niż wtedy, gdy na przykład komponujesz coś dla siebie, czy też zawsze pracujesz tak samo? Dobre pytanie... Świat filmu i świat muzyki, którą piszę tylko dla siebie, bardzo się różnią. W muzyce filmowej tak naprawdę muszę się mierzyć z wizjami innych osób, ich osobowościami. Ale zawsze musisz pamiętać, że jesteś artystą i to ty się wypowiadasz w określony sposób. Jeżeli pojawi się na drodze ktoś, kto nie pozwala ci wypowiedzieć się w sposób, jaki podpowiada ci twoje wnętrze, wtedy taka praca staje się bardzo ciężka. A w filmowym świecie zawsze masz do czynienia z wieloma osobami. Zawsze jednak byłam zdania, że jeśli przez jakiś czas jesteś cicho, słuchasz uważnie tego, co do ciebie mówią, w końcu uda ci się porozumieć z drugą stroną, a to z kolei zaowocuje sztuką na odpowiednim poziomie. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę. | ||
Powrót do góry | | ||
akogo |
| ||
postów: 254 | Anastasis dedykowana jest zmarłemu bratankowi Brendana. Kolejna ciekawostka. Dzięki Berg za materiał i wierzymy, że nikomu nie przeszkadza, że znalazł się na naszym forum . | Historia Dead Can Dance | Dead Can Dance - Galeria 2012 | | ||
Powrót do góry | | ||
Sadhana |
| ||
Dołączył: 09 mar 2012 21:47 postów: 13 | Bardzo ważną z tego wywiadu jest nadzieja na to, że usłyszymy jeszcze nowe kompozycje DCD. ANASTASIS jest bardzo dobrą płytą ale dla mnie trochę brzmi jak przystawka do głównego dania - czegoś mi jeszcze w niej brakuje. Mam nadzieję, że danie główne jeszcze kiedyś otrzymam chociaż .... niechby i nagrywali krążki w stylu ANASTASIS dla mnie i tak to jest zupełnie inny świat i wyprawa do korzeni istnienia (zabrzmiało nieco filozoficznie ale cóż.... tak po prostu mam ). | ||
Powrót do góry | | ||
saferłel |
| ||
Dołączył: 14 sie 2012 14:07 postów: 2 | Mamy wielką nadzieję, że ponownie coś wspólnie stworzymy. W zasadzie już na tym tournée zaczęliśmy komponować nowe rzeczy i przenosić je na scenę. To zdanie mnie zaciekawiło Wie ktoś coś więcej na ten temat? | ||
Powrót do góry | | ||
anabasis |
| ||
Dołączył: 17 wrz 2012 12:29 postów: 16 | Jeszcze przed rozpoczęciem trasy Brendan zapowiadał, że DCD chcą wydać jeszcze kilka płyt. Wiele wskazuje na to, że zaraz po trasie zacznie się praca nad kolejną płytą. | ||
Powrót do góry | | ||
nierika |
| ||
Dołączył: 13 kwi 2012 17:24 postów: 41 | jeśli chcą pracować do końca świata i o jeden dzień dłużej, to z pewnością jakieś nowe dźwięki ujrzą światło dzienne | ||
Powrót do góry | | ||
Polarbear |
| ||
Dołączył: 17 sie 2012 11:27 postów: 56 | Należy mieś tylko nadzieję, że Lisa i Brendan nie pokłócą się o jakieś pierdoły, biznesowe sprawy i nagrają coś jeszcze...Choćby tylko jedną, jednyną płytę. It doesn't matter if we all die... ...I must fight this sickness, find a cure. | ||
Powrót do góry | | ||
Blackie |
| ||
Dołączył: 14 cze 2016 15:11 postów: 5 | Dziekuje za ten wywiad tutaj, ciekawie sie go czytalo, pomimo tego, ze ma juz kilka lat. | ||
Powrót do góry | | ||
Dead Can Dance - Utrecht 1988
Licznik odwiedzin
Dzisiejsze odwiedziny tej strony: ogółem: 0 unikalnych: 0 Dotychczasowe odwiedziny tej strony: ogółem: 22268 unikalnych: 3682 Wszystkich odwiedzin serwisu DeadCanDance.eu: ogółem: 493243 unikalnych: 140922 | Wybrane utwory
Bootlegi Dead Can Dance
|
| Strona główna | Skład grupy | Dyskografia | Biografia | Galeria 2012 | | Historia DCD | Filmografia | Zdjęcia do pobrania | Teksty | Bootlegi | | Galeria | Publikacje | Kontakt | Forum dyskusyjne | | Lisa Gerrard & Brendan Perry | Historia Dead Can Dance | Kanał | | | Prawa autorskie © DeadCanDance.eu 2006-2024 | | Kopiowanie i rozpowszechnianie materiałów zawartych na niniejszej stronie - ZABRONIONE | | Facebook Fan Page| |
Dead Can Dance - 1984 Garden of the Arcane Delights - 1984 Spleen and Ideal - 1985 Within the Realm of a Dying Sun - 1987 The Serpent's Egg - 1988 Aion - 1990 Into the Labyrinth - 1993 Toward the Within - 1994 Spiritchaser - 1996 Anastasis - 2012 In Concert - 2013 Dionysus - 2018 | ||||||||